poniedziałek, 28 września 2015

Przepraszam!

 Znowu podwinęła mi się noga. Możecie mnie za to zabić, pokroić i usmażyć. Nie obrażę się. W każdym bądź razie przepraszam was za dzisiejszy brak rozdziału. Mam nawał pracy w szkole tak więc około weekendu powinien się pojawić. Zaglądajcie tu między 19-21 w sobotę i w niedziele. Rozdział będzie na sto procent. Postaram się by był mega długi, ale niczego nie obiecuję. Ogłoszenia o dodaniu rozdziału będą na Facebooku (Strona ,,Nocni Łowcy'', na której adminuję) oraz na snapie ,,bloody.live''. Możecie śmiało mnie dodawać. Zazwyczaj odpowiadam na wszystkie (sensowne) snapy. Tak więc czekam. W komentarzu pod tym postem możecie się na mnie wyżyć. Czekam również na wasze domniemania co będzie w następnym rozdziale. Ciekawa jestem jak daleko powędrowała wasza wyobraźnia, a tak w ogóle, co sądzicie o poprzednim? Napiszcie nawet referat :P Przeczytam go i odpowiem. Mam jeszcze do was prośbę. Jeśli moje historie wam się naprawdę podobają, a adminujecie gdzieś, to dodajcie posta, w którym polecacie mojego bloga, ale też możecie go po prostu polecić znajomym lub dodać link np. na snapa. Mam nadzieję, że mój blog się rozwinie, co zmotywuje mnie do dalszego pisania. 
 Tak więc jeszcze raz
- Facebook - strona ,,Nocni Łowcy''
- Snap - ,,bloody.live'' 

 Czekam na wasze komentarze! Pozdrawiam! Dziękuje za to, że ze mną jesteście! 
 Gabika! 

poniedziałek, 7 września 2015

Tak między wierszami...

 Hejka ludzie! 
 Zazwyczaj moje posty są formą rozdziałów lub przeprosin, że mnie długo nie było lub informacją, że mnie długo nie będzie. Natomiast tutaj chciałam się was zapytać, co sądzicie o moich ,,opowiadaniach''. Często o to proszę pod koniec rozdziału, ale zdaję sobie sprawę, że pewnie większość osób tego nie czyta. Tak więc pytam teraz z czystej ciekawości. Nie wstydźcie się komentować. Nikt was nie ocenia, a mnie to motywuje. Napiszcie co mam poprawić. Które opowiadanie podobało się wam jak na razie najbardziej. Wytykajcie mi moje błędy, a na 100% spróbuję się poprawić. Postaram się na większość komentarzy (zapewne będzie jeden góra dwa) odpowiedzieć. Mam też do was wielką prośbę. Jeśli wam się podobają moje opowiadania to spróbujcie jakoś rozgłosić mojego bloga, oki? Chciałabym, żeby troszkę więcej osób to czytało (Tak naprawdę nie wiem ile osób mnie czyta. Zazwyczaj komentują te same osoby więc o to się opieram). 
 (Z rozdziałem ,,Innej'' postaram się wyrobić na czas i prawdopodobnie będzie dodany w najbliższy poniedziałek) 
 Z góry dziękuję i pozdrawiam! 

czwartek, 16 lipca 2015

Ogłoszenia!

 Moi kochani. Byście lepiej sobie wyobrażali postacie, będę dodawała specjalnego posta (który w trakcie pisania będzie edytowany) z wyglądem postaci. Dodatkowo łatwo będzie go znaleźć, ponieważ będzie zapisywany z boku ekranu (tuż pod wszystkimi historiami) Jak wam się podoba ten pomysł? 
 Liczę na szczere komentarze. 
Pozdrawiam! 

W nowym życiu cz.7

 To już jutro. Rytuał jest już jutro. To już jutro. Jej naszyjnik nawet gdy jest niedaleko mnie jest biały. Znowu mi się nie uda. Teraz to mnie chyba wyślą do roboty dla aniołków. Fuj! Nie ma mowy! Przeciągnę ją na swoją stronę i skończę tą misję. Tym razem musi mi się to udać. Wzięłam głęboki wdech. Ja jestem córką najpotężniejszego demona na świecie, a ona kim? Głupią ziemianką, która nie wie nic o życiu. Pokonać ją będzie łatwo. Jeden prosty czar kontroli, potem zaprowadzić ją do Quatra, wypełnić rytuał i wszystko będzie super. O ile ten kretyński aniołek nic mi nie popsuje tym razem wygra moja strona. Muszę tylko wziąć się w garść. 
 Teraz jest dwudziesta druga. Irena pięć minut temu poszła do łazienki. Już siedem razy przeczytałam książkę o rytuale. Wiem jak go dobrze odprawić, jak dobrze się zabezpieczyć przed aniołem. Tym razem wszystko pójdzie po mojej myśli. Rytuał się dopełni. Demony opuszczą swój wymiar i pojawią się na Ziemi siejąc zniszczenie. Zrobię sobie zdjęcia i przemienię to w pocztówkę albo w obraz i powieszę to na ścianie. Będzie pięknie wyglądało, ale najpierw konkrety. Drzwi do łazienki zaczęły się otwierać. Pstryknęłam palcami i przebrałam się błyskawicznie w piżamę. Czarną bluzeczkę i spodenki. Irena wyszła z toalety. Była już przebrana w tą swoją różową tuniczkę. Miała mokre włosy i zarumienione policzki. Uśmiechnęła się do mnie pod nosem. Muszę czegoś spróbować... 
- Irena... - zaczęłam. - Pójdziesz jutro ze mną na zakupy? Dawno razem nie wychodziłyśmy...
 Stanęła jak wryta i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Chcesz iść ze mną na zakupy? Dlaczego?
- No wiesz... dawno razem nie wychodziłyśmy. Proszę... zrób to dla mnie. - mój poziom mądrości spadł o pięć stopni. 
- Jutro miałam się spotkać z Maćkiem, - powiedziała chowając ubrania. - ale... mogę to odwołać. Zawsze się możemy spotkać następnego dnia, prawda? 
 Nie powiedziałabym tego na twoim miejscu.
- Zrobisz to dla mnie? - spytałam głosem pełnym nadziei. 
- Jasne. - uśmiechnęła się do mnie. - Czego się nie robi dla współlokatorki? 
- Dziękuje. 
 Wpełzłam pod kołdrę i udawałam, że śpię. Czego się nie robi dla współlokatorki... Ble! Ludzie są beznadziejni. Ta ich troska o innych. Wolę gdy są wredni. Szkoda, że mi się nie trafiła taka co pije i ćpa. Chociaż... Wtedy jej krew byłaby kiepska do spełnienia rytuału. Rada ma co do tego surowe zasady. Ciekawe czy ucieszą się gdy powiem im, że ziemianka, która zginęła podczas rytuału była pod wpływem anioła. Będą ze mnie dumni! Będę diablicą, która pokonała anioły! Nieźle... Już się nie mogę doczekać tego szacunku od innych diabłów. Będzie cudownie!
***
 Rano Irena wstała i się ubrała, a ja leniwie na nią patrzyłam. Gdy już była gotowa powoli wstałam z łóżka i podeszłam do niej. Później pstryknęłam palcami i mruknęłam ,,Jagaha'', a jej oczy stały się czarne. Uśmiechnęłam się pod nosem, wzięłam księgę z łóżka, a potem złapałam ziemiankę za rękę i przeniosłam nas do Quatry, ale tym razem jest ono w innym miejscu niż ostatnio. Aniołek nieźle się naszuka. Zostawiłam ziemiankę w kręgu ochronnym i poszłam przygotować ołtarz. Nóż gotowy. Demoniczny ogień się pali, a ta pacynka grzecznie sobie czeka. Rzuciłam w nią rytualną szatę. Jest czarna z szarymi znakami. Sięga do kostek i nie ma rękawów by łatwo było rozciąć jej rękę. W myślach kazałam jej się położyć na ołtarzu. Wzniosłam wokół niego bariery obronne. Mogę zaczynać.
- Demony wszystkich światów wzywam was do ciała wybranej! - wzięłam nóż do ręki. - Wzywam was do spełnienia! - przyłożyłam nóż. - Wzywam was byście wypełniły przeznaczenie i zniszczyły miejsce zwane Ziemią! By już nigdy nie zaznano tam szczęścia i miłości! By...


W tym samym czasie... 


Irena odwołała nasze spotkanie. Tak czy siak kręcę się niedaleko sierocińca. Jest godzina szósta rano, a ja nadal nic nie słyszę. Zawsze Irena o szóstej trzydzieści do mnie dzwoniła i pytała czy już wstałem. Powinna już wstać, rozsunąć zasłony i pójść do łazienki. Wszystkiemu się przysłuchuje. Pilnuje jej przez cały czas choć ona o tym nie wie. Teraz powinna rozsunąć zasłony. Nic. Dziwne. Robiła tak dzień w dzień odkąd się tu pojawiła. Coś mi tu nie gra. CHWILĘ! Który dzisiaj jest? Przeliczyłem dni. Dziś dziesiąty... O nie! Dzisiaj słońce, księżyc ziemski i wszystkie planety staną w równej linii. Czyli to dzisiaj powinien się odbyć rytuał! Dlatego odwołała randkę! Vanessa musiała ją jakoś do tego przekonać. Co ja tu jeszcze robię!?
 Natychmiast pstryknąłem palcami i przeniosłem się do Quatro. Dziwne. Na ołtarzu nikt nie leżał, ale wszystko było przygotowane. Musiałem tu przybyć przed nimi. Świetnie! Przynajmniej mam pewność, że Irenie nic się nie stanie. Chwilę... gdyby tu miałby się odbywać rytuał Demoniczny Ogień płonąłby na środku pomieszczenia tak samo jak ostatnio. To oznacza, że...
 Pstryknąłem palcami. Muszę się znaleźć w odpowiednim miejscu. Udało się. Jestem tuż przed Salami Mądrości. Wbiegłem do nich i zacząłem powtarzać moje pytanie:
,,Gdzie teraz jest Irena i diablica Vanessa?''
 Powtórzyłem je trzy razy i przede mną zmaterializowały się drzwi. Otworzyłem je od razu. W środku było ciemno. Nagle pojawiło się lustro ozdobione czerwonymi rubinami. Spojrzałem w nie. Nie było tam mojego odbicia tylko identyczna komnata jak ta, w której przed chwilą byłem. Tylko, że w tej palił się Demoniczny Ogień. To oznacza, że gdzieś musi istnieć drugie Quatro! Tylko gdzie? Jak ja je znajdę? Przecież ono może być wszędzie, a nie mam dużo czasu. Vanessa mogła już rozpocząć rytuał. To nie może się skończyć przegraną aniołów! Nie dam diabłom tej satysfakcji! Muszę zacząć ich szukać! Nim będzie za późno...

Witajcie w głowie Ireny

 Jak tu pięknie! Stałam na końcu lasu i patrzyłam na słońce zachodzące za górami. Nagle ktoś mnie przytulił. Od razu wiedziałam, że to Maciek, więc oparłam się o niego. Razem podziwialiśmy nieziemski widok. 
- I jak ci się podoba? - spytał. 
- To jest piękne! - odwróciłam się w jego stronę. - Dziękuje. 
 Pocałował mnie delikatnie w usta, a potem spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- To nie jest prawdziwe. 
- O czym ty mówisz? - spytałam skołowana. 
- To nie jest prawdziwe. 
- Co nie jest prawdziwe? Maciek! Natychmiast mi powiedz co nie jest prawdziwe! 
- Pamiętaj te słowa. To nie jest prawdziwe. 
- O co ci cho... - urwałam w połowie zdania, gdy Maćkowi wyrosły skrzydła. - Kim ty jesteś? 
- Jestem aniołem. Powinnaś to wiedzieć. Ty jesteś wybrana. Pamiętaj, że to nie jest prawdziwe. 
- Nie rozumiem! Mów prościej! O co tu chodzi?
- Twój wisior. - spojrzał na niego bez krzty zainteresowania. - On jest przyczyną tego wszystkiego. Ty jesteś Wybraną. Możesz sprawić, że na świat wyjdą najpotężniejsze demony, ale możesz też to powstrzymać. Pamiętaj jedno. To nie jest prawdziwe.
- Co nie jest prawdziwe? Kim ja niby jestem? Jakie znowu demony? - teraz mnie zdenerwował. O czym on mówi?
- To nie jest prawdziwe. - wskazał ręką na zachód słońca, góry, niebo i las.
- Przestań to powtarzać!
- To nie jest prawdziwe. - powtarzał to raz za razem i zaczął odlatywać, ale jego głos nie osłabł. Odbijał się w mojej głowie jak echo.
 Rozejrzałam się wkoło. Czy to naprawdę nie jest prawdziwe? Wydaje się takie realne. Niemożliwe, żeby nie było prawdziwe, ale co jeśli Maciek mówił prawdę? Jeśli to naprawdę nie jest prawdziwe? Rozejrzałam się ponownie. Góry zaczęły się zmniejszać, aż w końcu zniknęły. Słońce zalśniło najmocniej jak potrafiło i zgasło. Drzewa wywróciły się i wsiąkły w podłoże. Wkoło zrobiło się ciemno. Wręcz czarno. To nie może być prawdziwe. To nie dzieje się naprawdę!
- To nie jest prawdziwe. - szepnęłam, a potem spadłam w otchłań.

Wracając do Vanessy...

 - ...By już nigdy nie zaznano tam szczęścia i miłości! By wszyscy ludzie wiecznie cierpieli! Wzywam was krwią wybranej, która spalona w Demonicznym Ogniu uwolni was na wieki. - poczułam wiatr. - Demony! Przybądźcie i wypełnijcie przeznaczenie! - rozcięłam jej prawą rękę od zgięcia łokcia po nadgarstek i obeszłam ją. To samo zrobiłam z drugą ręką. Odłożyłam nóż i uniosłam dłonie. - Andra merixa, andra mrixa, andra merixa... - powtarzałam to w kółko, a krew wypływająca z ran zaczęła się powoli unosić. W końcu połączyła się w całość nad ciałem wybranej. Nareszcie rytuał dobiegnie końca! - Krew Wybranej czeka gotowa... - przesunęłam rękoma, a krew ruszyła za nimi. Ustawiłam ją nad Demonicznym Ogniem. - Krew Wybranej was wypuści! Krew Wybranej otworzy wam bramy do świata zwanego Ziemią, na której będziecie siać wieczne zniszczenie! Przybądźcie potężne demony całego świata! Oto ja was wypuszczam byście czyniły to co do was należy! 
 Choć Quatro jest pod powierzchnią Ziemi zawiał tu wiatr. To oznacza tylko jedno. Rytuał się dopełnia!
- To nie jest prawdziwe. - usłyszałam szept.
 Co się dzieje? Spojrzałam w stronę ołtarza. Oczy ziemianki szybko poruszały się pod powiekami. Co się dzieje? Przecież tego głupiego aniołka nawet tu nie ma! Nie mógłby pokrzyżować mi planów! Nagle stało się coś dziwnego. Ciało Ireny ciągle leżało na ołtarzu, ale jej dusza się podniosła i usiadła.
- To nie jest prawdziwe. - szepnęła przesuwając ręką nad ranami, które od razu zniknęły.
- No nieźle. - mruknęłam.
 Nagle powietrze po drugiej stronie pomieszczenia zamigotało i pojawił się aniołek. Jeszcze tego brakowało! Ziemianka chyba też go zauważyła, bo wstała od ołtarza i podbiegła do niego.
- Maciek! - krzyknęła, ale on ją zignorował.
 Głupa nie wie, że aniołek jej nie widzi. Tyle dobrego, ale skup się Vanesso. Rytuał najpierw.
***
 - To nie jest prawdziwe. - szepnęłam. 
 Otworzyłam oczy. Byłam w dziwnym pomieszczeniu. Powoli się podniosłam. Moje ręce były pocięte. 
- To nie jest prawdziwe. - powtórzyłam i przesunęłam ręką nad nimi. Rany od razu się zagoiły. Usłyszałam jakiś głos. Rozglądnęłam się. Vanessa stała z uniesionymi rękami przy ogniu. Zaraz nad nim latała czerwona plama przypominająca... KREW. Nagle tuż za Van powietrze zamigotało i znikąd pojawił się Maciek. Od razu wstałam i podbiegłam do niego. 
- Maciek! - krzyknęłam. 
 Nawet na mnie nie spojrzał. Podążyłam za jego wzrokiem. Nie patrzył na Vanessę tylko na dziewczynę leżącą na czym, co przypominało kamienne łóżko. Chwileczkę! Ja tam leżałam! Podeszłam powoli do łóżka nie zwracając uwagi na resztę. Znam tę twarz. Rozpuszczone brązowe włosy, pieprzyk pod lewym okiem, trzy kolczyki w lewym uchu. Dobrze mi znane kolczyki, ale przecież to niemożliwe! Skoro ja tu stoję to jak mogę też tu leżeć? Spojrzałam ponownie na Vanesse i Maćka. Usta Van poruszały się z niesamowitą prędkością, a Maciek uderzał rękami o powietrze. Co on robi? Nagle usłyszałam głos Maćka:
- Ty wredna diablico! Co tym razem wymyśliłaś? To nie jest ta sama bariera, co ostatnio.
 Vanessa go zignorowała i ciągle szeptała te nieznane słowa.
- Irena! - spojrzałam na niego uważnie. - Jeśli mnie słyszysz pamiętaj jedno. To nie jest prawdziwe! Musisz się obudzić! Pozbądź się wisiora! Wtedy nie będzie mogła użyć twojej krwi do niczego!
 Obyś się nie mylił. Usiadłam na kamiennym łóżku i dopasowałam się do mojego ciała, a potem się położyłam i zamknęłam oczy. Musi zadziałać. Nagle poczułam ból w obu rękach. Otworzyłam oczy. Powoli usiadłam i od razu się odwróciłam. Udało się! Jestem w swoim ciele! Maciek spojrzał na mnie zszokowany, a Vanessa przestała szeptać i spojrzała wściekła.
- Urwij medalion! - krzyknął Maciek.
 Czarnowłosa warknęła i spojrzała na mnie uważnie. Przez tą latającą krew nie może się ruszyć.
- NIE RÓB TEGO! - krzyknęła. - JA CHCĘ NAPRAWIĆ ŚWIAT, A ON GO ZNISZCZYĆ!
 Spojrzałam w jej czerwone oczy, a potem w brązowe oczy Maćka. Podniosłam dłoń do szyi. Ręka zapulsowała boleśnie. Złapałam małego aniołka w dłoń. Żegnaj! Zerwałam do z szyi i spojrzałam na niego uważnie. Zamigotał kilka razy i znikł.
- NIE! - usłyszałam krzyk Vanessy.
 Ogień, przy którym stała zgasł, a krew chlapnęła na podłogę. Spojrzała na mnie zaszokowana. Gniew wyrósł na jej twarzy. Maciek skorzystał z tej okazji i podbiegł do mnie. Wziął moje ręce i pstryknięciem palca usunął rany.
- Jak to zrobiłeś? - spytałam.
- Później ci powiem. Teraz musimy znikać.
- Co?
 Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo Vanessa rzuciła się na nas z siłą wściekłego tygrysa. Maciek odepchnął ją i osłonił mnie swoim ciałem.
- Nawet nie wiesz co zrobiłaś idiotko! - krzyknęła. - Za pięć minut rytuał by się dopełnił! Gdyby nie ten cholernie debilny aniołek udało by mi się! To wszystko twoja wina! Byłaś w idealnym transie! Co się stało! Ja nigdy się nie pomyliłam! Co poszło źle! Jak się wybudziłaś!?
- No właśnie... - wtrącił Maciek. - Jak się wybudziłaś?
- Zobaczyłam ciebie - spojrzałam na niego. - Wyrosły ci skrzydła i na okrągło powtarzałeś ,,To nie jest prawdziwe''. Wtedy się obudziłam. - wzruszyłam ramionami.
- Zobaczyłaś jego! - krzyknęła jeszcze bardziej wściekła.
 Rzuciła się na nas i nagle wszystko zamigotało. Rozglądnęłam się wkoło. Byłam w jakiejś okrągłej sali z drewnianą podłogą i ścianami z białego marmuru. Na środku pomieszczenia stał stół na osiem osób, przy którym siedziało trzech mężczyzn okrytych szarymi szatami. Gdzie ja jestem? Tuż obok mnie stał Maciek. Miał dumnie uniesioną głowę i patrzył na mężczyzn.
- Czy wypełniłeś swą misję? - spytał jeden z nich.
- Tak. Oto ziemianka, która wywołała to zamieszanie.
- Dzi- dzi- dzięń dobry. - wyjąkałam.
- Irena Pakuła. Urodzona czwartego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku w Warszawie. Matka Julia, ojciec Paweł i siostra Sylwia. Cała trójka zginęła w wypadku samolotowym, ale ty jedyna przeżyłaś. Trafiłaś do sierocińca w Krakowie.
- S-s-skąd pan to wie?
- Oni wiedzą wszystko. - odpowiedział mi Maciek.
- Czy ktoś mi wytłumaczy co tu się dzieje? - spytałam szeptem.
- Oczywiście. - powiedział jeden z mężczyzn. - Może usiądziecie.
 Ale gdzie? Nagle przed stołem pojawiły się dwa białe fotele. Trochę przerażona podeszłam do jednego i usiadłam. Był bardzo wygodny.
- No to po kolei. - rozpoczął mężczyzna. - Pamiętasz dzień, gdy dowiedziałaś się o przeprowadzce? - skinęłam głową. - Tego samego dnia znalazłaś na strychu medalik z małym aniołkiem. Był to talizman, który przydzielił ci anioła - wskazał na Maćka. - oraz diabła. Niestety ty trafiłaś na jeden z potężniejszych dzięki czemu stałaś się wybraną. Dla diabłów to oznaczało tyle, że twoja krew będzie idealna do odprawienia rytuału, po którym na Ziemie wyszłyby najpotężniejsze demony. Medalion, gdy miał białe oczy oznaczał, że masz w sobie mnóstwo dobra, więc rytuał będzie trudny do wykonania, ale gdy jego oczy były czarne... Byłaś wtedy opanowana ciemnymi mocami i rytuał mógłby się świetnie zakończyć. Vanessa niestety nie zwracała uwagi jaki on ma kolor tylko zaczęła odprawiać ceremonie. Dzięki temu, że medalion był biały twoje wewnętrzne dobro pomogło ci się obudzić i zapobiec planom diablicy. Czy odpowiedziałem na twoje pytanie?
- Tak, ale kim pan jest?
- Jestem radnym niebios, a ty obecnie znajdujesz się w sali sądowej nieba.
 Zatkało mnie. To w ogóle jest możliwe? Na pewno śpię i zaraz się obudzę. Uszczypałam się w ramię. Auu! Bolało. Czyli to nie jest sen? Nie rozumiem. Spojrzałam na Maćka, a on błagalnie patrzył na radnych. Ledwo dostrzegalnie skinęli głowami. Brązowooki wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie.
- Ireno. Mam do ciebie drobne pytanie. - zaczął.
- Słucham.
- Masz dwa wyjścia. Możemy ci wymazać pamięć i wrócisz na Ziemię lub... lub zgodzisz się zostać aniołem. Wtedy bym cię pewnie musiał pilnować. Chciałem się spytać... co wybierasz?
 Co wybieram? Bycie na Ziemi całkiem samej czy bycie aniołem? Zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na mnie uważnie. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam coś, co na zawsze zmieni moje życie.
- Chcę być aniołem.

3 Lata później. Miami.

- Jessie! - zawołała mama.
- Tak?
- Zbieraj się powoli! Wzięłaś wszystko?
- Wzięłam! Już idę!
 Spojrzałam po raz ostatni raz na swój pokój. Przeżyłam tu całe szesnaście lat. Miało być od kołyski aż po grób, ale niestety zmieniamy mieszkanie. To jest nieuczciwe!
- Żegnaj skarbie. - szepnęłam i ruszyłam do drzwi pokoju.
 Na klamce wisiał drobny wisiorek. Przyglądnęłam mu się. Był to mały, srebrny aniołek z białymi skrzydełkami. Założyłam go na szyję. Będzie mi przypominał o tym mieszkaniu. Wybiegłam z domu i wsiadłam do auta. Nie chcę patrzeć na to, jak go opuszczamy.
- Jess... co się dzieje? - spytała moja młodsza siostra Mia.
- Nic takiego. Po prostu będę tęsknić za tym domem.
- Ja też. - szepnęła.
 Rodzice wsiedli do samochodu i ruszyliśmy. Wszystkie rzeczy już są w nowym mieszkaniu. Podniosłam głowę i wyjrzałam za okno. Jechaliśmy drogą tuż przy plaży. Nagle usłyszałam piski. Spojrzałam przez przednią szybę. Jakiś samochód jechał prosto na nas. Tata próbował skręcić. Nie zdążył. Usłyszałam tylko krzyk Mii i zemdlałam.




 Oto koniec historii Ireny, Maćka i Vanessy. Jak widzicie wygrało dobro (kto by się spodziewał?). Już wkrótce pierwszy rozdział nowej historii. Piszcie w komentarzach jak wam się podobała ta opowieść. Nie wiecie nawet jak komentarze motywują mnie do roboty, a to nic nie kosztuję więc... proszę komentujcie. Polecajcie też bloga znajomym.
Pozdrawiam :* 

niedziela, 12 lipca 2015

W nowym życiu cz.6

 Spojrzał na mnie zszokowany, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Jasne, że z tobą pójdę! Nie panikuj tak. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Uff.. Już mi niezłego stracha napędziłaś. Przyjdę po ciebie dzisiaj o czwartej.
- Może być czwarta trzydzieści? Muszę zostać trochę dłużej w szkole.
- Spoko. Czwarta trzydzieści. To do zobaczenia.
 Ominął mnie i podszedł do Bartka i Marcina. Westchnęłam i ruszyłam do Vanessy. Każdy ją lubi, ale ona robi tu za samotnika. Nie chcę z nikim rozmawiać z wyjątkiem mnie, ale to chyba przez to, że mieszkamy razem. Podeszłam do niej i powiedziałam:
- Mam ciekawy news!
***********************************************************************************
 Vanessa znowu się obraziła. Na temat Maćka mamy odmienne zdania. Ja twierdzę, że jest miły, słodki i uroczy, a ona, że on jest wcieleniem najgorszego zła. Nie widzę powodów by go tak nazywać. Przecież on jest bardzo kochany. Spojrzałam na siebie jeszcze raz. Biała bluzka rozcięta po bokach i z tyłu dłuższa oraz czarna spódnica nad kolano ładnie razem wyglądają. Do tego lekki makijaż i rozpuszczone włosy. Czarne baletki z diamencikami oraz mój wisiorek. Chyba będzie mu się podobać. Uśmiecham się szeroko do lustra. Wyglądam ekstra.
 Wychodzę z łazienki i zerkam na łóżko Van. Leży obrażona i ponownie czyta tę książkę. Odkładam stare ciuchy do szafy i patrze na zegarek. Szesnasta piętnaście. Mam jeszcze kwadrans. Schodzę powoli na dół. Nie licząc Wiktora grającego na komputerze nikogo nie ma w pokoju. Dzisiaj w końcu dostanę numer An! Zapewne przegadamy calutką noc. Vanessa na sto procent mnie znienawidzi. To chyba lepiej. Niezbyt ją lubię. Przeraża mnie tak samo jak Natalia, ale Van jest chyba straszniejsza. No cóż. Oto moje szczęście do współlokatorek. Uśmiechnęłam się pod nosem.
 Ponownie spojrzałam na zegarek. Szesnasta dwadzieścia sześć. Jeszcze tylko cztery minuty. Czy mogę być szczęśliwa skoro ledwie dwa tygodnie temu moja rodzina... mnie opuściła? Wiem, że to nie był ich wybór, ale sama świadomość, że ich nie ma doprowadza mnie do łez. Czemu ja tu stoję? Czemu w ogóle żyję? To będzie prześladować mnie do końca życia. Muszę pogadać z An. To jest mój cel. Tylko po co spotykam się z Maćkiem? Wcale mi się nie podoba. Prawda?
 Ktoś zapukał do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Oczywiście stał za nimi Maciek. Miał ubrane szorty koloru khaki i biały T-shirt. Włosy były w wiecznym nieładzie. No piękny chłopak!
- Cześć. - uśmiechnął się nieziemsko.
- Hej. To co... idziemy?
 Podał mi rękę i kiwnął głową. Ujęłam ją z ochotą. On jest słodki. Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę rynku. Maciek z uśmiechem przysiadł na naszej ławce, wyciągnął jakiś papierek z kieszeni i podał mi go.
- Co to jest? - spytałam biorąc go.
- Numer telefonu do Angeliki.
 Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, a potem zrobiłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Pocałowałam go. Nie w policzek. Tylko w usta. Co jeszcze dziwniejsze. On odwzajemnił pocałunek, a ja wplotłam palce w jego włosy. Odsunęłam się od niego jak oparzona i przyłożyłam rękę do ust.
- Przepraszam. - wszeptałam. - Nie wiem dlaczego to zrobiłam.
- Nic nie szkodzi. - zaśmiał się. - Podobało mi się.
 Zarumieniłam się.
- Dziękuje za jej numer.
- Nie masz za co dziękować. Co ty na to, że teraz wrócisz do domu i zadzwonisz do An, a my spotkamy się jutro?
- Z wielką chęcią.
 Wstaliśmy z ławki, Maciek odprowadził mnie do nowego domu. Pocałował mnie w skroń i sobie poszedł. Ten chłopak jest cudowny... Wbiegłam do środka, w trzech skokach pokonałam schody i wpadłam do pokoju. Van gdzieś znikła. Trudno. Wyjęłam telefon i wstukałam numer. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trze...
- Halo? - usłyszałam An w słuchawce. - Jeśli nie nazywasz się Irena Pakuła to nie chcę z tobą rozmawiać.
- A jeśli się tak nazywam?
- Aaaaa...! - krzyknęła. - Iri! To naprawdę ty?
- Tak, to naprawdę ja.
- Ale jak to możliwe?
- To długa historia.
- Spokojnie. Mam mnóstwo czasu.
***********************************************************************************
 Cały następny tydzień był identyczny. Szłam rano do szkoły, po południu spotykałam się z Maćkiem, a wieczorem gadałam przez telefon z An. Z Vanessą rozmawiam w drodze do i ze szkoły oraz czasem kiedy nic nie robię. Nie zaprzyjaźniłyśmy się jakoś specjalnie. Nie ubolewam nad tym. O ile się nie mylę dziś mamy dziewiąty września. Venessa cały czas szepta ,,Jeszcze jeden dzień''. Mam jej już dość. Jest dziwna. Ostatnio zaczęła mnie przerażać. Czy ktoś mi wytłumaczy o co jej chodzi? Jeśli nie to ja tutaj zbzikuje! Sama zacznę powtarzać ,,Jeszcze jeden dzień''. O co z tym do cholery chodzi? Zaczynam tu chyba wariować. To jest więcej niż pewne. Pomocy!



Już wkrótce ostatni rozdział z tej historii! Piszcie co o tym sądzicie. Teraz to od was zależy jak się skończy historia! Pisząc w komentarzu ,,Maciek'' sprawicie, że historia skończy się wygraną aniołów.
Natomiast pisząc w komentarzu ,,Vanessa'' sprawicie, że historia skończy się wygraną diabłów. Czekam na komentarze z niecierpliwością!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

W nowym życiu cz.5

 Maciek był ubrany w białe spodnie oraz podkoszulek identycznego koloru z błękitnym napisem ,,Anioły są wszędzie''. Włosy miał rozczochrane, a w jego brązowych oczach tańczyły iskierki radości. Sięgnął do kieszeni, a potem pomachał mi dwoma kartkami przed nosem. Wzięłam jedną. Był to bilet VIP na koncert zespołu Enej. Nie wiem jak je zdobył, ale to świetna sprawa. Rzuciłam mu się na szyje i usłyszałam śmiech.
- Trafiłem z niespodzianką? - spytał, gdy już się od niego ,,odkleiłam''.
- Tak! Skąd wiedziałeś, że ich lubię?
- Mam dobrych informatorów. - wyciągnął do mnie rękę. - Chodź, bo zaraz się spóźnimy. 
 Ujęłam jego dłoń z radością i wyszliśmy z ,,domu smutku''. Zapewne wyglądamy jak para zakochanych w sobie małolatów. Teraz mam okazje go podpytać! Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić:
- Czy znałeś kogoś jeszcze? No wiesz, oprócz tego dupka.
- Znałem taką dziewczynę. Co roku farbuje włosy na inny kolor. Teraz ma chyba białe. Nazywała się...
- Angelika Boroń. - dokończyłam za niego. 
- Właśnie!
- Masz może numer telefonu do niej?
- No mam, a co?
- To moja najlepsza przyjaciółka, ale nie pamiętam jej numeru. Czyli nie mogę do niej zadzwonić i o wszystkim jej powiedzieć. Mógłbyś mi dać jej numer?
- Po koncercie. - mrugnął do mnie.
 Zanim się obejrzałam staliśmy w kolejce.
***********************************************************************************
 Drzwi otworzyły się z hukiem. Czarnowłosa diablica wpadła do sali. 
- Zgadnijcie kto mi dzisiaj ukradł ziemiankę? - krzyknęła.
- Anioł? - odpowiedział ze śmiechem radny.
- Tak! I jakby tego było mało to jeszcze jest to ten sam, co pięćset lat temu! Dlaczego zawsze trafiam na dziewczyny? On ma prościej! Zabujają się w nim i po sprawie, a co ja mam powiedzieć? Muszę się zaprzyjaźnić z dziewczyną, którą interesuje co na siebie założyć...
- A to nie jest czasem twój ulubiony temat? - zapytał radny z chytrym uśmieszkiem. 
- No jest! Ale moje klimaty, a nie różowe sukieneczki. Kiedy rytuał będzie możliwy do wypełnienia? Nie wiem, czy długo wytrzymam.
- Dokładnie dziesiątego września. Czyli za osiem dni. 
- Tydzień... - westchnęła diablica.
- Owszem, a powiedz mi jeszcze... czy medalion zmienia kolor? 
- Tak, z białego na czarny. Czasem jest biało-czarny, a czy to ma jakiejś znaczenie?
- Ma i to spore. Otóż pewnie już zapomniałaś, że gdy będzie wiadomo o nastawieniu istoty ziemskiej będziesz mogła ją oddać rytuałowi. 
- Czyli mam osiem dni, żeby się z nią zaprzyjaźnić? 
- Mniej więcej. Dziesiątego września ma już mieć czarne oczy. Nie ważne czy będzie przy niej anioł czy nie. Zrozumiano?
- Ta, ta, ta... muszę? - jęknęła.
- Vanesso... - westchnął radny. - Ile razy mam Ci to powtarzać. O tym zadecydowała twoja krew, a nie my. Musisz się z tym pogodzić. Gdybyś miała rodzeństwo to byłoby prawdopodobne, że oni pójdą na te misje, ale skoro go nie masz, to... cóż musisz się tym zajmować. 
 Czerwonooka westchnęła i zlustrowała rade wzrokiem. 
- To znaczy, że nie mam wyjścia? - jęknęła. 
- Na twoje nieszczęście owszem. 
 Skinęła głową, splotła ręce na piersiach i zniknęła. 
***********************************************************************************
 Koncert minął błyskawicznie. Żartowaliśmy i śpiewaliśmy razem z zespołem. Maciek jest całkiem spoko. Teraz nadeszła pora na moją prośbę. Usiedliśmy na ławce na rynku i spytałam:
- Dasz mi numer An?
- Jesteś bardzo niecierpliwa Ir. - zaśmiał się.
- Ir? 
- Nie podoba ci się? Mogę zmienić... co powiesz na zagraniczne imię? Dajmy na to... + postukał się po głowie i podrapał w brodę. - Jane? 
 Pokręciłam głową ze śmiechem. Czy on mnie chcę rozbawić?
- Nie? Spoko... to może... Joe?
- To nie jest czasem męskie imię?
- Męskie i żeńskie. Ameryka jest dziwna. - wzruszył ramionami. - Mam nowe!
 Spojrzałam na niego ze śmiechem. Tańczyły mu w oczach wesołe iskierki.
- Słucham. Mam się bać?
- Nie musisz. Co powiesz na Jessie?
 Jessie? Fajne... zawsze się tak nazywałam, gdy byłam mała i bawiłam się z An w księżniczki. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Ciekawe skąd o tym wiedział. Przecież nie mógł powiedzieć tego tak sobie. Wtedy nie znałam jego ani Pana Zdradzam-Cię-Na-Prawo-I-Lewo. Więc skąd to wiedział? Nie możliwe, że to było przez przypadek. Prawda?
- Może być. Czyli mówisz mi Jessie?
- Tak. To będzie tylko moje przezwisko. Zgoda?
- Zgoda. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Idziemy się przejść?
 Skinęłam głową i wstałam z ławki. Ciągle się trzymaliśmy za ręce. Czułam, że na moje policzki wpływa rumieniec. Co się dzieje? Ni stąd, ni zowąd spojrzałam na wisiorek. Aniołek miał teraz białe oczy. Dlaczego tak się zmienia? Nie powinnam teraz o tym myśleć. Muszę się skupić na moich pytaniach.
- Mogę cię o coś spytać? - zaczęłam nieśmiało.
- Skoro byłeś przyjacielem Sam-Wiesz-Kogo...
- Czytałaś Potter'a? - przerwał mi.
- Dawno temu, ale nie zmieniaj tematu. Zapewne zwiesz jak miała na imię tamta blondyna, z którą... - głos mi się załamał. - No wiesz...
- Tak wiem. Tylko mi tu nie płacz. To była Natalia Kidoń. Pewnie znasz.
 Natalia! Chodziłam z nią do klasy w podstawówce. Zawsze chciała być w centrum uwagi. Tylko, że wtedy miała brązowe włosy. Dlatego jej nie poznałam. Jak ona mogła... Przecież dawnej się przyjaźniłyśmy. Co za niewdzięcznica! Jak tylko wrócę do mojego miasto to zołza pożałuje, że się urodziła.
- Nie wierze w to... - szepnęłam zaszokowana.
 Maciek odwrócił się w moją stronę i mnie przytulił. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
- Nie martw się Jess. - pocałował mnie w czoło. - Wszystko będzie dobrze.
 Odsunęłam się od niego, przetarłam oczy i uśmiechnęłam się słabo. Potem wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy. Zaraz mnie pochłonęły. Patrzyłam w jak jak zaczarowana, puki Maciek nie pomachał mi ręką przed nosem. Uśmiechnął się i powiedział:
- Chyba chciałaś mi coś powiedzeć.
- Już nie ważne. Wracamy?
 Skinął głową i chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy do mojego nowego domu w milczeniu. Co chwile Maciek ściskał moją dłoń, by dodać mi otuchy. Czemu się popłakałam? To było żałosne. Tyle dobrego ,że się ze mnie nie śmiał, tylko próbował mnie pocieszyć. Na początku sądziłam, że jest inny. Że to kolejny rozpuszczony nastolatek, który sądzi. że wszystko mu się należy, ale okazał się miły i troskliwy. Nie wiem, o co chodziło Vanessie. Przecież Maćkowi można ufać. Wzięłam głęboki wdech i spytałam:
- To dasz mi numer do An?
 Uśmiechnął się szeroko, pokręcił głową i odpowiedział:
- Jest pani bardzo niecierpliwa panno Pakuła.
 Spojrzałam na niego spode łba, ale nie potrafiłam ukryć chichotu.
- To dasz mi go czy nie?
- Pod jednym warunkiem. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Jakim? - odwróciłam się w jego stronę, gdy staliśmy pod ,,domem''.
- Że jutro też się ze mną umówisz. Co ty na to?
- Powiem ci jutro w szkole.
 Gdy to powiedziałam cmoknęłam go w policzek i uciekłam do środka, a potem oparłam się o drzwi. O mój Boże! Chyba się zakochałam!
***********************************************************************************
 Cmoknęła mnie w policzek, wbiegła szybko do środka i zatrzasnęła drzwi. Uśmiechnąłem się. Ta dziewczyna jest inna niż Katie. Z nią będzie prościej, ale może istnieć pewien haczyk. Ona może się we mnie zakochać albo co gorsza. Ja w niej. Ruszyłem spod jej domu i poszedłem w stronę najbliższego zaułka, a potem pstryknąłem palcami.
 Po chwili stałem przed wejściem do ratusza. Zapukałem do drzwi i otworzyłem je. Cała rada siedziała przy stole. Skinąłem im głową na powitanie i przeszedłem do sedna sprawy.
- Pewnie wiecie, co mnie tu sprowadza. - stwierdziłem.
- Chcesz wiedzieć czy anioł może się zakochać w śmiertelniczce. Odpowiedź na to pytanie brzmi ,,TAK''. Anioł ma tę możliwość. Od zawsze pojawiają się takie doniesienia. O ile się nie mylę ostatni raz odnotowano coś takiego dwa albo trzy lata temu. Dziewczyna dowiedziała się o świecie aniołów i miała wybór czy chcę zostać na Ziemi czy woli stać się aniołem. Nie mów mi, że o tym nie słyszałeś. Było o tym bardzo głośno w ,,Niebiosach''. Musiałeś czytać. W każdym razie. Jest to możliwe oraz niezakazane, ale jest z tym mnóstwo papierkowej roboty, a poza tym śmiertelna musi być pełnoletnia by zadecydować o swoim życiu. Tak więc jeśli masz na myśli ziemiankę, którą pilnujesz to o ile się nie mylę musiałbyś poczekać trzy lata zanim jej o wszystkim powiesz. Możesz już odejść zanim przyjdą anioły umówione na następne spotkanie.
 Kiwnąłem głową i wyszedłem z sali. Przecież ja nie mogę się zakochać w śmiertelniczce! To niezgodne z moją naturą. ,,Ale czy na pewno?'' - spytała mnie moja podświadomość. Pokręciłem głową... Muszę iść do Sal Mądrości. One wiedzą lepiej, co czuje niż ja sam.
 Ruszyłem w ich kierunku, a co jeśli okaże się, że jestem w niej zakochany? Przecież to chyba nie działa w ten sposób. Raz się umówisz i już wielka miłość. Wiem, że przeznaczenie istnieje. Wszystko jest zapisane w Wielkich Księgach w Salach Mądrości. Nie zawsze można zmienić przeznaczenie. Nielicznym się to udało. Nasza przyszłość jest szczegółowo zaplanowana. Wszystkie osoby, które spotykamy mają w niej określoną role. Dajmy na to Irene. Jej przeznaczenie, było zginąć, ale znalazła wisior i tym samym je zmieniła. Kompletnie bezwiednie. Księgi prawdopodobnie tworzą jej nowe przeznaczenie, które ona wypełni. Chyba.
 Wbiegłem po schodach do świątyni, otwarłem drzwi i pomyślałem moje pytanie.
,,Czy jestem zakochany w ziemiance Irenie?''
 Powtarzałem je jak mantrę. W końcu otwarły się przede mną drzwi. Otworzyłem je i stanąłem w niewielkiej sali kinowej. Usiadłem na fotelu w środkowym rzędzie i spojrzałem w ekran. Zaczęło się tam pojawiać całe życie Ireny. Chodź już je znam to oglądam uważnie. Od dnia narodzin do teraz. W końcu film się zatrzymał. Na ekranie widniało jej zdjęcie. Opierała się o drzwi z ogromnym uśmiechem i rumieńcami na twarzy. Pod spodem była dzisiejsza data. Aha! To pewnie było po tym, jak mi zamknęła drzwi przed nosem. Wyglądała tak uroczo. Potrząsnąłem głową. Nie mogę się w niej zakochać. To jest niewykonalne. Prawda?
***********************************************************************************
 Wychodzę z sali 24. Właśnie skończyłam biologie. Jest całkiem spoko. Zawsze lubiłam tą lekcje i panią, która mnie jej uczyła. Ta tutaj jest trochę dziwna, ale jakoś dam radę przez ten rok. Maciek cały czas się na mnie patrzy. Staram się go unikać i trzymać w niepewności. Dobrze mu to zrobi i może w końcu da mi numer An. Pokręciłam głową wyrzucając z niej nie potrzebne myśli. 
 Nagle ktoś postukał mnie po ramieniu. Odwróciłam się, a za mną stał uśmiechnięty Maciek.
- No to co mi odpowiesz? 
 Spojrzałam na niego spode łba. Prychnęłam i odpowiedziałam:
- Nie.



 Ciąg dalszy prawdopodobnie będzie za dwa tygodnie, ale by się pojawił chciałabym prosić was o pięć komentarzy. Jestem bardzo ciekawa, co o tym sądzicie. A tak w ogóle już wkrótce wakacje! Nareszcie! Wtedy zapewne rozdziały będą pojawiały się rzadziej. 
Pozdrawiam Gabika! 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

W nowym życiu cz.4

Rzuciłem się w jej stronę i wpadłem na jakąś ścianę. Przecież nic tu nie ma!
-Mój głupiutki aniołek wpadł na barierę ? Ooooj... tak mi psyklo. - roześmiała się głośno.
Jaka znowu bariera? Czy diabły posuną się do wszystkiego? Vanessa zaczęła się zbliżać do ziemianki z nożem.
- Andra merixa, andra merixa... - powtarzała szeptem.
Co robić? CHWILA! Przecież uczyłem się jak rozbraja się bariery diabłów! Właśnie na takie okazje. Tylko jak to szło? Już wiem. Otwartą dłonią przesunąłem z prawej na lewą, a potem z dołu na górę. Zrobiłem jeden krok. Działa! Podbiegłem do ołtarza, pchnąłem krwistooką i szybko wziąłem Katie na ręce, a potem się przeniosłem.''
 Wtedy trafiliśmy do nieba, rada skasowała jej pamięć, a wisior schowano, ale niestety go skradziono (ironia prawda?) i podobno został wrzucony do teleportera. Działa to w ten sposób, że obiekt codziennie przenosi się w inne miejsce chyba, że dotknie go człowiek. Irena miała niesamowite szczęście. Nie tak samo jak Katie. Podobno Vanessa ją znalazła zaraz po wypuszczeniu z nieba. Katie miała dziewiętnaście lat gdy zginęła. Diablica się wkurzyła, że nie ma tego wisiora. Zapewne nową wybraną czeka to samo. Słyszałem pogłoski, że owa diablica ma lekkie problemy z nerwami (nie wiecie tego ode mnie).
 Wszedłem w ciemny zaułek i pstryknąłem palcami by znaleźć się w domu.
***********************************************************************************
 Otwarłam drzwi do sierocińca. Nagle wszystkie rozmowy ucichły. Uśmiechnęłam się słabo do nastolatków siedzących przed telewizorem. Z kanapy wstała blondwłosa dziewczyna z pomarańczowymi pasemkami. Była ubrana w zieloną tunikę i czarne spodnie. Podeszła do mnie Van, a blondyna spytała:
- To prawda, że przeżyłaś tą katastrofę?
- Na moje nieszczęście tak.
- Czemu nieszczęście?
- Bo moja rodzina zginęła. - mruknęłam i ruszyłam w stronę schodów.
 Czemu tych wszystkich ludzi interesuje jak ja przeżyłam? Nie powiem im. Przecież sama tego nie wiem. Ciągle sądzę, że głupia śmierć mnie pominęła. Może szykuje mi większe tortury? Albo ma co do mnie jakieś plany? Szczerze to nie wiem i nie chcę wiedzieć. Powinnam tam zginąć z całą moją rodziną. Poczułam łzę ściekającą po moim policzku. Szybko ją otarłam i weszłam do pokoju, a potem rzuciłam się na łóżko.
- Powinnaś się przebrać. - stwierdziła Vanessa podchodząc do szafy.
- Już idę.
 Wstałam z łóżka, zgarnęłam wcześniej przygotowane ubranie i poczłapałam do łazienki. Ubrałam jeansy, fioletowy podkoszulek i trampki. Poprawiłam włosy i wyszłam. Vanessa już się przebrała. Wyglądała trochę jak siostra An. Tylko, ze nie miała skórzanej kurtki.
- Przejdziemy się po mieście? - spytałam.
- Spoko. - wzruszyła ramionami. - Tak czy siak nie mam nic do roboty.
Wyszłyśmy z pokoju i ruszyłyśmy do pierwszego obiektu. Bonarka. Podobno tu są ulubione sklepy Vanessy. Ciekawe czemu nie lubi imienia Wiktoria? Może się jej źle kojarzy? Dlaczego trafiła do sierocińca? Będę musiała się jej dopytać, ale dopiero wtedy, gdy mi zaufa. Spojrzałam na nią. Nie miała uśmiechu na twarzy. Tylko pogardę. Jakby pytała ,,Czemu tu jestem?''. Odwróciłam głowę i... ŁUP!
 Zderzyłam się z jakimś kolesiem. Zerknęłam na niego. Za jakie grzechy? Przede mną stał Maciek. Przebrał się w błękitną koszule i czarne spodnie. Uśmiechał się szeroko.
- Cześć. Cóż za miłe spotkanie. - powiedział.
- Dla kogo miłe, dlatego miłe. Inni nie mają ochoty na zadawanie się z kretyńskim ,,chłopczykiem''. - mruknęła Vanessa.
 Brązowooki chyba to usłyszał, bo uśmiechnął się łobuzersko i odpowiedział:
- Dla mnie to bardzo miłe spotkanie, bo właśnie chciałem porozmawiać z Ireną.
 Ze mną? Czego on chciał?
- Słuchamy! - warknęła Van.
- Jeśli można to na osobności.
 Czarnowłosa spiorunowała go wzrokiem, ale odeszła spokojnie prosto w stronę pierwszego sklepu. Spojrzałam na szyld C&A. Wróciłam spojrzeniem do chłopaka i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Słucham. - powiedziałam.
- Co byś powiedziała na to, żebyśmy się jutro spotkali?
- To nie jest najlepszy pomysł. Jakiś czas temu straciłam chłopaka przez podłą rzecz i... jeszcze nie jestem na to gotowa.
- Wiem, co ci zrobił.
 Spojrzałam na niego zdziwiona, ale skąd on to wie? Chyba wyczuł moje emocje. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zalśniły jego białe zęby i powiedział:
- Świat jest mały. Są ludzie, których ja znam oraz ci, których ty znasz, ale są również ludzie, których znamy oboje.
- Ktoś z moich znajomych ci o tym powiedział?
 To niemożliwe. Tylko An o tym wiedziała. Przecież ona by nie wygadała mojego sekretu. Znamy się od lat i bardzo jej ufam.
- Sebastian mi powiedział. Znamy się od drugiej klasy podstawówki z obozu.
- To skoro znasz moją sytuacje ,dlaczego chcesz się umówić?
- Nie chodzi mi o randkę. - uśmiechnął się. - Bardziej o spotkanie... uznajmy, że... towarzyskie. To co? Przyjść po ciebie o czwartej?
- Spoko, ale gdzie?
- Przyjdę tam gdzie mieszkasz. - powiedział i odszedł.
 Poszłam do C&A w poszukiwaniu Vanessy. Ten Maciek jest mega dziwny. Już drugi raz na niego wpadłam. Za co? Może on mnie śledzi? Byłam fanką seriali kryminalnych . Pamiętam, jak przez cały ostatni rok wstawałam o piątej rano tylko po to by na szóstą zdążyć na serial dokumentalny o psychopatach. Nie wiem czy mój nowo poznany znajomy jest uczciwy, ale ma w sobie coś, że chcę mu ufać.
 Rozejrzałam się po sklepie. Van stała przy ruchomych schodach. Podbiegłam do nich i zjechałam na dół. Stała już przy jednym z manekinów, który był ubrany w podziurawioną, czarną bluzkę. Podeszłam do niej i postukałam po ramieniu. Kompletnie niewzruszona patrzyła na manekin. Nie pytała się, o co chodzi. An od razu kazałaby mi zdradzić calutki przebieg rozmowy i moje emocje. Vanessa jest inna. Zamknięta w sobie, ale groźna. Wzięła bluzkę i ruszyła do przymierzalni. Skoro jutro mam iść gdzieś z tym Maćkiem to może powinnam kupić sobie coś nowego? Moje rzeczy spłonęły, ale w szpitalu kazali mi sobie wybrać, co chcę i teraz nowe ciuchy zasiedlają moją szafę w sierocińcu, ale i tak nic nie przebije radości z kupowania samemu. Na jednym z manekinów wisiała fioletowa sukienka przed kolano. Normalna letnia, lekko marszczona. Zwinęłam ją i poszłam przymierzyć.
***********************************************************************************
 Zdjęłam nową sukienkę z wieszaka i ruszyłam do toalety Nie kupiłam jednak fioletowej tylko białą z dłuższym tyłem niż przodem. Szkoła zleciała mi dziś w mgnieniu oka. Nie licząc co lekcyjnych kondolencji od nauczycieli było mega spokojnie. Gadałam głównie z Van. Trochę mnie zaczepiały inne dziewczyny, ale jakoś to przeżyłam.
 Spojrzałam na zegarek. 15:23. Mam jeszcze ponad półgodziny. Skoro Maciek znał Sebę to może znał też An, a jeśli znał An to może mieć jej numer, a wtedy mi go da i będę mogła do niej zadzwonić! Opowiem jej o wszystkim. Najgorszym w tym wszystkim jest brak dostępu do internetu. W całym budynku jest jeden komputer, który praktycznie cały czas jest okupowany przez innych. Poza tym lekarz dał mi dwutygodniowy zakaz korzystania z komputera. Telefonu kupić mi nie chcieli, ale nie wiedzieli, że mam dostęp do starego konta bankowego taty i kupię sobie telefon. Tata... ahhhh... Został jeszcze wiecznie okupowany telewizor w salonie, do którego się nie zbliżam.
 Wzięłam głęboki wdech i rozpuściłam włosy. Założyłam wisiorek i spojrzałam na niego. Ciągle ma czarne oczy. Ciekawe czemu? Wzruszyłam ramionami i puściłam go. Potem przeglądnęłam się w lustrze i wyszłam z łazienki. Pani Black pozwoliła mi urządzić sobie moją stronę pokoju. Mam teraz fioletową ścianę i pościel. Wszędzie jeszcze śmierdzi farbą.
 Vanessa słysząc otwieranie drzwi lekko uniosła wzrok. Od czasu, gdy powiedziałam jej o dzisiejszym spotkaniu porządnie się obraziła. Twierdzi, że Maciek nie jest godny zaufania. Zaczęła też marudzić, że powinnam z nią zostać. Ciekawie czemu jest taka nieufna? Już dwa razu się jej pytałam, dlaczego tu jest, ale nigdy nie odpowiedziała. Teraz się do mnie nie odzywa i czyta jakąś książkę oprawioną w czarną skórę. Ma ona chyba tysiąc stron, ale czarnowłosa ciągle ją wałkuje. Ja bym nawet dziesięciu z niej nie przeczytała. Wygląda na starą i jest pisana dziwnym językiem. Raz do niej zaglądnęłam i kompletnie nic nie rozumiałam. Swoją drogą to nic nowego, że mam dziwną współlokatorkę. Pamiętam jak na kolonii trafiłam do pokoju z dziewczyną, która rysowała dziwne symbole. Podobno trafiła do psychiatryka. Chyba nie mam szczęścia. Nawet ta katastrofa to mega pech. Wolałabym zginąć niż być tu bez rodziny i przyjaciół.
 Włożyłam stare ubranie do szafy, a potem spojrzałam na zegarek. 15:47. Za około trzynaście minut ma przyjść Maciek. Ciekawe, co będziemy robić. To ma nie być randka więc... Założyłam szybko białe balerinki i zeszłam na dół. Nikogo nie było. Oczywiście nie licząc siedzącego przy komputerze chłopaka z niebieskimi włosami. Znów spojrzałam na zegarek. 15:59. Kiedy ten czas tak szybko minął? Brązowooki powinien tu być za minutę. Pewnie się spóźni. Może wypytam go ile wie o moim dawnym życiu. Pewnie Seba mu dużo o mnie powiedział i to dlatego Maciek chciał się umówić. Czyli on musi wiedzieć, co to była za blondyna oraz to, dlaczego Seba mnie zdradził. Zapytam się go o to.
 Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Szesnasta. Cóż za punktualność! Otworzyłam drzwi i stanęłam dęba...






Z okazji Dnia Dziecka dodaje nowy rozdział! Liczę na szczere komentarze (oraz na dużą ilość od różnych osób). Bardzo przepraszam, że tyle go nie dodawałam. Wiem, że słaby, ale musicie mi wybaczyć. W połowie straciłam wenę i motywacje (ze strony pewnej osoby, ale mniejsza z tym). Ważne, że wracam do was pełną parą! W najbliższym tygodniu powinien pojawić się rozdział. Nie będę tu rzucać datami, bo wiem, że to nie wypali, ale prawdopodobnie będzie w poniedziałek (niczego nie obiecuje, ponieważ piszę jeszcze trzy inne historie z czego tylko jedną publikuje) Jeszcze raz bardzo przepraszam i WITAM PONOWNIE!
Gabika :*
PS. Luknijcie do mojej przyjaciółki - http://storygabi.blogspot.com/